Klasa szósta oczekiwała Adama z biciem wielu serc . Chłopaczek,    prowadzący spółdzielnię, blady był jak ziemia po pierwszym śniegu. Wparł wzrok we drzwi i czekał   w bolesnej udręce. Milczeli wszyscy milczeniem wielkim. O tym , że   życie niezupełnie zamarło, świadczyła jedynie głośno brzęcząca mucha, daleka od zawiłych    ludzkich spraw.

Adam nie wszedł uroczyście, lecz wbiegł w radosnych podskokach, niosąc księgi. Uśmiechnął się   do klasy szóstej , klasa   szósta uśmiechnęła się do niego. Następnie znalazłszy spojrzeniem bladego chłopaka, stanął przy   nim jak adwokat przy boku oskarżonego i wygłosił krótkie    przemówienie   , którego słuchało   kilkanaście szeroko   otwartych gąb.