Legenda o Sokółce

W dawnych czasach, tam gdzie dziś znajduje się dzielnica Zabrodzie, stał pałacyk królowej Bony. W pałacyku hodowano ptaki-sokoły. Gdy królowa miała wolny czas, przyjeżdżała tu ze swoją świtą, aby polować na zwierzynę.
Pewnego dnia wyfrunęły z klatki dwa sokoły. Zauważył to jeden ze strażników i rozpoznał, że są to ulubione ptaki Bony. Gdy królowa dowiedziała się o tym, postanowiła je, jak najszybciej odnaleźć. Sama też wyruszyła na poszukiwania. Trwały one bardzo długo. W końcu, gdy królowa straciła już nadzieję i rozkazała świcie, aby wracali, zauważyła duże zwierzę, leżące na trawie. Podeszła bliżej. Był to zabity tur. Ucieszyła się z tego, ale nie wiedziała, kto go upolował. Nagle, gdy chciała zawołać świtę, aby zabrali tura, zauważyła, że jest w środku puszczy i nigdzie nie widać drogi powrotnej. Wtem zza drzewa wyleciał sokół i usiadł królowej na rękę. Bardzo się tym uradowała i prawie zapomniała, że się zgubiła. Drugi sokół podleciał do niej i popatrzył w jej stronę. Królowa zrozumiała, że chce jej pokazać drogę powrotną. Ptaki leciały przez wielką puszczę, a za nimi biegła Bona. Nagle jednego z sokołów zaatakował jastrząb. Ptaki zaczęły walczyć. Wygrał sokół, ale jastrząb zadał mu poważną ranę. Królowa wzięła sokoła na ręce. Teraz bała się tylko o niego. Drugi sokół leciał dalej. Nagle ptak zniknął. Królowa Bona zobaczyła małą jaśniejącą plamkę. Poszła w jej kierunku. Najpierw słońce oślepiło jej oczy, a potem zobaczyła swoją świtę, sokoła i leżącego tura. Królowa nie mogła uwierzyć w to, co jej się przytrafiło.
Po kilku tygodniach rana ptaka zagoiła się. Królowa Bona postanowiła uwolnić ptaki i one odleciały do puszczy. Królowa więcej ich nie zobaczyła, ale po tych wszystkich wydarzeniach nazwała pałacyk Sokółka, na upamiętnienie tej przygody. Po latach powstało w tym miejscu miasto o nazwie Sokółka

Marta Kułak uczennica klasy Va (legendę opowiedziała babcia Teresa Kułak)